Buty to jedna z tych rzeczy, która daje człowiekowi odrobine radości. Dobre buty to naturalnie świetna rzecz. Wcale tu nie myślę o cud modelu z najnowszej top-owej kolekcji od znanych projektantów, ale o takich zwykłych normalnych wygodnych butach. Takie najukochańsze należą do kategorii. z którą trudno się rozstać
Myślałam, ze tylko ja mam problemy z powiedzeniem ukochanym butom papa... a tu okazuje się , że z mężczyznami jest jeszcze trudniej. Nie ważne jak bardzo są znoszone czy popękane. Ważne , ze są ukochane. Teraz odzwyczajanie trenuję na moim ukochanym dziecięciu. Opornie mi to idzie, ale czas pozwoli mi wymienic jego skandaliczne buty , na coś innego.
Zresztą nie będę nawet zbyt mocno na ten temat myleć. Nie będę też stsowac żadnych forteli. Plan miałam prosty na tą niby fobię bucianą . Wpadałam do sklepów obuwniczych , zrobiłam krótki rekonesans i wyszłam z dwiema parami butów. Opcji zbyt wiele nie mam , bo w takiej małej mieścinie liczba butów na " wielką stopę" jest tak ograniczona, ze szok. Po dwóch godzinach miałam pięknie zapakowane adidasy firmy Elbrus - wiosenne dodam i zimowe botki włoskiej firmy.
Ze zdziwieniem odkryłam, ze moje dziecię nie miało żadnych uwag. Nawet wydaje się byc szczęśliwe. Ja pewnie tez bym była cholernie szczęśliwa, gdybym miała w lutym trzy pary nowych butów , bo przeceż trumniaczki, albo jak kto woli wyjściowe pantofle garniturowe od Lasockiego jeszcze nie zostały skalane żadnym wyjściem.
Buty z pewnosćią młodemu sprawiają radochę , bo = co odnotowałam z ogromnym zdziwieniem dba o swoje nowe nabytki. Najpierw odpiął od nich ceny , co jest wyjątkową reakcją , a teraz po każdym przejściu nowe buciki wkłada do pudełka , bo jego zdaniem przeciez zima się skończy na dniach i nie ma co sie rozpędzac .
Ze starych butów dziecięcia udało mi się zlikwidować tylko reeboki, adiddasy niestety mimo, ze są porwane jeszcze grzeją półkę , bo przy zakusach wrzucenia ich do kontenera awantura wisi w powietrzu.- siłą miłości do buta jest tu zbyt wielka .
W sprawie butów zimowych poszliśmy na kompromis. Stare buty są w użyciu , ale tylko wtedy kiedy wyjście dotyczy spaceru z psem - wszak wiadomo, ze podczas takich spaceró różnie bywa . W każdym innym przypadku na nogach widzę nowe botki .
Trochę rozumiem tą miłość młodego do swoich starych butów. W końcu mnie też bardzo trudno rozstać się z ukochanym pantofelkiem. Różnica między nami jest taka, ze u mnie decydują o wszystkim względy estetyczne , Młody musi mieć czas, by przywyknąć do nowego. Sama nie wiem skąd u niego takie przywiązanie. Nie poznaję własnego dziecka, dla którego dotąd nowe było zawsze lepsze od starego.
Myślałam, ze tylko ja mam problemy z powiedzeniem ukochanym butom papa... a tu okazuje się , że z mężczyznami jest jeszcze trudniej. Nie ważne jak bardzo są znoszone czy popękane. Ważne , ze są ukochane. Teraz odzwyczajanie trenuję na moim ukochanym dziecięciu. Opornie mi to idzie, ale czas pozwoli mi wymienic jego skandaliczne buty , na coś innego.
Zresztą nie będę nawet zbyt mocno na ten temat myleć. Nie będę też stsowac żadnych forteli. Plan miałam prosty na tą niby fobię bucianą . Wpadałam do sklepów obuwniczych , zrobiłam krótki rekonesans i wyszłam z dwiema parami butów. Opcji zbyt wiele nie mam , bo w takiej małej mieścinie liczba butów na " wielką stopę" jest tak ograniczona, ze szok. Po dwóch godzinach miałam pięknie zapakowane adidasy firmy Elbrus - wiosenne dodam i zimowe botki włoskiej firmy.
Ze zdziwieniem odkryłam, ze moje dziecię nie miało żadnych uwag. Nawet wydaje się byc szczęśliwe. Ja pewnie tez bym była cholernie szczęśliwa, gdybym miała w lutym trzy pary nowych butów , bo przeceż trumniaczki, albo jak kto woli wyjściowe pantofle garniturowe od Lasockiego jeszcze nie zostały skalane żadnym wyjściem.
Buty z pewnosćią młodemu sprawiają radochę , bo = co odnotowałam z ogromnym zdziwieniem dba o swoje nowe nabytki. Najpierw odpiął od nich ceny , co jest wyjątkową reakcją , a teraz po każdym przejściu nowe buciki wkłada do pudełka , bo jego zdaniem przeciez zima się skończy na dniach i nie ma co sie rozpędzac .
Ze starych butów dziecięcia udało mi się zlikwidować tylko reeboki, adiddasy niestety mimo, ze są porwane jeszcze grzeją półkę , bo przy zakusach wrzucenia ich do kontenera awantura wisi w powietrzu.- siłą miłości do buta jest tu zbyt wielka .
W sprawie butów zimowych poszliśmy na kompromis. Stare buty są w użyciu , ale tylko wtedy kiedy wyjście dotyczy spaceru z psem - wszak wiadomo, ze podczas takich spaceró różnie bywa . W każdym innym przypadku na nogach widzę nowe botki .
Trochę rozumiem tą miłość młodego do swoich starych butów. W końcu mnie też bardzo trudno rozstać się z ukochanym pantofelkiem. Różnica między nami jest taka, ze u mnie decydują o wszystkim względy estetyczne , Młody musi mieć czas, by przywyknąć do nowego. Sama nie wiem skąd u niego takie przywiązanie. Nie poznaję własnego dziecka, dla którego dotąd nowe było zawsze lepsze od starego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz