Minęło mnóstwo dni nim tu znów zajrzałam. Wszystkie dopusty niebios chyba na mnie zeszły. Najpierw ten niechciany STOP w moim organizmie, potem potężna zgaga. Wręcz nieprawdopodobne , ze można mieć objawy przejedzenia pijąc wodę - a jednak. Nie dałam się , nie poddałam się . Za żadne skarby świata nie chcę być gruba.
Zaczęło się od takiego dziwnego snu. Pusta droga , na drodze kobieta , którą znam. Chciała mi dać swoje zwały tłuszczu. Obudziłam się przerażona i wymiotowałam do rana. Nomen omen kilka dni później spotkałam ją już całkiem realnie.Zapraszała mnie do siebie, ale to chyba jednak za dużo na mnie po tych nocnych koszmarach.
Potem śmiałam się , ze uczucie zgagi nawiedza mnie z powodu wyrzucanych przeterminowanych rzeczy. Kilogramowych opakowań po ciastkach ( same ciastka wsunął mój pies) , kawy której termin ważności zakończył się w lutym, opakowania po kilogramowych łazankach czy nitkach - obydwa rodzaje tuczyły mojego psa. On jadł ja miałam zgagę . W końcu całość zakończyła tzw. trzydniówka, co oznacza, ze najczęściej oglądany widok zaczynał się i kończył w porcelanowym sedesie.
Nie wiem co mi bardziej pomogło - moja determinacja i nie wyłączanie się z normalnego życia czy wtulanie się w poduchy. Na dziś stan jest taki ... tylko mam dreszcze i wieczorem podwyższoną temperaturę .
Ma to i dobre strony. Chce mi się pić , a nie jeść , więc jak się skończy ta potworna makabra znów będę smukła i piękna jak kiedyś . To pewnie przez rozmagnesowanie słoneczne . Kocham słońce i nic na to nie poradzę , że na mnie wpływa.
Nic też tak dobrze nie wpływa na człowieka jak rozmiary. Właśnie wyrzuciłam do koszta żurnal , w którym no sorry poza bardzo wysokimi cenami nic dla mnie nie było: bo albo to w stylu , który moim nie jest i nie akceptuję go, albo rozmiar daleko odbiegający od mojego. Patrzyłam więc na spódnice z babcinej szafy niewarte swojej ceny, na sukienki , w których nie pokazałabym się na żadnej imprezie mimo , ze kosztowały tyle , co od najbardziej znanych projektantów i buty staromodne nie nadające się by w nich zabłysnąć w jakimkolwiek gronie, no i na koniec ... biustonosze po 500 zł zaczynające się od rozmiaru 90- to jakieś 15 cm więcej niż noszę .
I jaka dumna jestem , ze :z czystym sumieniem mogę powiedzieć, ze nie żałuję , ze nic tam nie było dla mnie.I jaka dumna jestem z tego, że większość rzeczy była w rozmiarze do którego jakoś tak wcale nie tęsknię ,jak i do pseudo eleganckich pań przebranych za kopciuchy... Nareszcie coś czego się mogłam pozbyć z czystym sumieniem , nie oglądając się za siebie.
Zaczęło się od takiego dziwnego snu. Pusta droga , na drodze kobieta , którą znam. Chciała mi dać swoje zwały tłuszczu. Obudziłam się przerażona i wymiotowałam do rana. Nomen omen kilka dni później spotkałam ją już całkiem realnie.Zapraszała mnie do siebie, ale to chyba jednak za dużo na mnie po tych nocnych koszmarach.
Potem śmiałam się , ze uczucie zgagi nawiedza mnie z powodu wyrzucanych przeterminowanych rzeczy. Kilogramowych opakowań po ciastkach ( same ciastka wsunął mój pies) , kawy której termin ważności zakończył się w lutym, opakowania po kilogramowych łazankach czy nitkach - obydwa rodzaje tuczyły mojego psa. On jadł ja miałam zgagę . W końcu całość zakończyła tzw. trzydniówka, co oznacza, ze najczęściej oglądany widok zaczynał się i kończył w porcelanowym sedesie.
Nie wiem co mi bardziej pomogło - moja determinacja i nie wyłączanie się z normalnego życia czy wtulanie się w poduchy. Na dziś stan jest taki ... tylko mam dreszcze i wieczorem podwyższoną temperaturę .
Ma to i dobre strony. Chce mi się pić , a nie jeść , więc jak się skończy ta potworna makabra znów będę smukła i piękna jak kiedyś . To pewnie przez rozmagnesowanie słoneczne . Kocham słońce i nic na to nie poradzę , że na mnie wpływa.
Nic też tak dobrze nie wpływa na człowieka jak rozmiary. Właśnie wyrzuciłam do koszta żurnal , w którym no sorry poza bardzo wysokimi cenami nic dla mnie nie było: bo albo to w stylu , który moim nie jest i nie akceptuję go, albo rozmiar daleko odbiegający od mojego. Patrzyłam więc na spódnice z babcinej szafy niewarte swojej ceny, na sukienki , w których nie pokazałabym się na żadnej imprezie mimo , ze kosztowały tyle , co od najbardziej znanych projektantów i buty staromodne nie nadające się by w nich zabłysnąć w jakimkolwiek gronie, no i na koniec ... biustonosze po 500 zł zaczynające się od rozmiaru 90- to jakieś 15 cm więcej niż noszę .
I jaka dumna jestem , ze :z czystym sumieniem mogę powiedzieć, ze nie żałuję , ze nic tam nie było dla mnie.I jaka dumna jestem z tego, że większość rzeczy była w rozmiarze do którego jakoś tak wcale nie tęsknię ,jak i do pseudo eleganckich pań przebranych za kopciuchy... Nareszcie coś czego się mogłam pozbyć z czystym sumieniem , nie oglądając się za siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz