Podładowana dziś wstałam . To nic , ze za oknam przymrozek skrzy się w pięknym słońcu. Przy zakładaniu opatrunku zauważyłam , że na wewnętrznej stronie kostki pojawił się siniak . Byłam pewna , ze szwankuje zewętrzna strona mojej lewej nogi, a tu taka niespodzianka . Ruszyłam do Czerwonego Boru z Di bez kijów , za to z muzycznym wspomagaczem w uszach . RMF . FM dziś grało w kolorze żółtym i cudnym .
Postanowiłam pokusić się o dłuższy
spacer. Zeszłam z kładki i nad brzegiem Białego Dunajca mijałam wędkarzy , którymi obrodziło ostatnio nad wodą .
Zatrzymałam się przy drucie enegetycznym leżącym w wodzie . " Woda z prądem" cokolwiek to znaczy to w tym wypadku raczej brzmi złowieszczo. Drut wprawdzie zerwany, ale i tak nie wygląda to najlepiej , a uprzątnąc nie ma komu.
W końcu weszłam do rezerwatu Bór na Czerwonem , a tam swoim tajemnym przejściem doszłam
do malowniczej wiaty u rozwidlenia rozlewiska , a stąd pomaszerowałam na platformę widokową i do domu. Widoki boskie, pogoda mieni się barwami lata i wszystko wydaje się takie znów ciekawe. Przez moment nawet wydawało mi się , ze słyszę tukana w tym świerogocie ptaków, ale okazało się , ze to raczej stara wrona skrzeczy, a nie egzotyczny mój ulubieniec.
Naturalnie trochę czuję ten dystans, ale starałam się iść dziarsko. W nogach mam 5,8 km według mapy googli i ....Z przyjemnosćią zauważyłam, że radzę sobie już całkiem nieźle . Na dodatek wraca mi apetyt.
Śniadanie: dwa plastry sera żółtego i dwa plastry szynki oraz chleb z majonezem , lub z masłem, okraszone wszystko ostrą papryką i herbata.
Postanowiłam pokusić się o dłuższy
spacer. Zeszłam z kładki i nad brzegiem Białego Dunajca mijałam wędkarzy , którymi obrodziło ostatnio nad wodą .
Zatrzymałam się przy drucie enegetycznym leżącym w wodzie . " Woda z prądem" cokolwiek to znaczy to w tym wypadku raczej brzmi złowieszczo. Drut wprawdzie zerwany, ale i tak nie wygląda to najlepiej , a uprzątnąc nie ma komu.
W końcu weszłam do rezerwatu Bór na Czerwonem , a tam swoim tajemnym przejściem doszłam
do malowniczej wiaty u rozwidlenia rozlewiska , a stąd pomaszerowałam na platformę widokową i do domu. Widoki boskie, pogoda mieni się barwami lata i wszystko wydaje się takie znów ciekawe. Przez moment nawet wydawało mi się , ze słyszę tukana w tym świerogocie ptaków, ale okazało się , ze to raczej stara wrona skrzeczy, a nie egzotyczny mój ulubieniec.
Naturalnie trochę czuję ten dystans, ale starałam się iść dziarsko. W nogach mam 5,8 km według mapy googli i ....Z przyjemnosćią zauważyłam, że radzę sobie już całkiem nieźle . Na dodatek wraca mi apetyt.
Śniadanie: dwa plastry sera żółtego i dwa plastry szynki oraz chleb z majonezem , lub z masłem, okraszone wszystko ostrą papryką i herbata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz