Może to niewielkie pocieszenie dla mojego organizmu, który sztorcowałam i zmuszałam do ruchu każdego dnia, ale co ma zrobić. Samotne wędrówki zamieniłam na wędrówki w grupie i tuptam po tych samych ścieżkach ucząc się pilnie prawidłowo chodzić .
Niby machanie kijami to nie filozofia, ale jak się okazuje ma swój stopień trudności. Za mną już dwa pierwsze treningi. Teraz do domu wpadam wieczorem z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Może nawet zaliczę cały kurs?
Z tym moim chodzeniem jest jednak pewien kłopot. Muszę koniecznie poszukać dobrych butów do chodzenia. Idiotka liczyłam , że dostanę od synusia - przynajmniej mi obiecał - ale jak się okazało to te jego obietnice nic nie są warte- nie dotrzymał żadnej... Mówię, że idiotka ze mnie . Szkoda gadać i głowę sobie zajmować takimi rzeczami .
Teraz jest czas dla mnie . Ten czas zamierzam również aktywnie wykorzystać , a że towarzystwo jest doborowe to kijkuje nam się bardzo wesoło i sympatycznie. W każdym razie teraz dwa dni w tygodniu mam zajęte na cito.
Nie mam dużych oczekiwań . Chcę się nauczyć technik chodzenia i wszystko . Może się uda jeśli naturalnie nie stracę cierpliwości
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz